Thursday, December 18, 2008

Rekruterzy

Ostatnio zaczalem sie mocniej interesowac tematem rekrutacji i rekroterow w IT. Szukam sobie tak na spokojnie nowej (ciekawszej) roboty i po prostu uznalem ze warto popatrzec na tych ludzi z innej perspektywy. Warto czasem postawic sie na ich miejscu, zrozumiec w jaki sposob pracuja, w jakich warunkach dzialaja i czego oczekuja bo to przeciez z nimi w najwiekszej mierze ma sie do czynienia w trakcie procesu rekrutacji.

Oczywiscie zrobilem najpierw to co trzeba zrobic w momencie gdy czlowiek zetknie sie z nowym tematem... odpalilem wikipedie :-) no i odkrylem pare ciekawostek.

Czytajac wiki dowiecie sie ze rekruterow mozna podzielic na dwie glowne grupy:
1.) Rekruterzy spoza firmy szukajacej ludzi (third party recruiters)
2.) Rekruterzy wewnetrzni czyli pracujacy w firmie zatrudniajacej (rowniez kontraktorzy (contractors) zatrudnieni w firmie tymczasowo)

Zastanowny sie czy punkt 1 wogole ma jakis sens. Skad ktos kto pracuje w firmie X ma miec pojecie ze firma Y potrzebuje dokladnie takiego a nie innego kandydata? Czy to takie oczywiste?
Odpowiedz 1: Z opisu, ze specyfikacji albo rozmowy z klientem

Serio? A widzieliscie kiedys taki komiks.

Odpowiedz 2: Z doswiadczenia
Aha... a co jak ktos nie ma go za duzo?

Drazac dalej temat rekruterow "zewnetrznych" mozna sie dowiedziec ze sa tez rozne metody poszukiwania kandydatow. Tu robi sie ciekawie (bo zaczyna chodzic o kase):
  1. Retained search
  2. Delimited search

Patrzac na ta cala sprawe z dosyc ogolnikowej perspektywy rekrutowanej osoby musze przyznac ze jak dla mnie cala ta historia z "outsourcingiem" head hunterow jest po prostu bzdura. Ja (dla przykladu) jako rektutowana osoba chce sie czuc dobrze w momencie gdy moj profil zainteresuje pracodawce a nie jak kolejny ktory moze naiwnie da znac ze jest zainteresowany. Bzdura! Znaleziony przez zoutsourcowanego rekrutera kandydat zawsze bedzie odbiegal (mniej lub bardziej) od tego czego oczekuje klient. Zgadza sie... w zbiorze 300 kandydatow trafi sie na pewno 1 ktory bedzie dobrze pasowal do firmy. Ale po co spotykac sie i gadac z 300 osobami skoro mozna tylko z np. 10'ma? Pomyslcie o tych 290 ktore stracily czas na to by gadac z kims o czyms co i tak nie ma sensu!

Jezeli chodzi o head hunterow (tych third party) to w mojej smiesznie krotkiej karierze zawodowej mialem juz kilkakorotnie stycznosc z paroma takimi osobnikami(czkami) ale nigdy nie potrafilem skumac o co im chodzi. Serio! Czasem wydawalo mi sie ze kontaktuja sie ze mna ale tak naprawde to maja w dupie to kim ja wogole jestem i czy spelniam kryteria postawione przez ich klienta.

Dla przykladu, jakis miesiac temu dostalem maila od pani na linkedin ze standarowym (prawdopodobnie wygenerowanym gdzies z templatu) tekstem: "Hello Adam... bla bla bla.. twoj profil wskazuje ze jestes doswiadczonym uzytkownikiem Javy/Eclipse'a...bla bla bla... Aktualnie szukamy developerow Java dla firmy w Zurichu... bla bla... Jesli jestes zainteresowany daj znac.". W takich momentach natychnmiast kojarzy mi sie niemiecki, niemy film "Nasz codzienny chleb" gdzie pokazana jest produkcja zywnosci dla mas ludzkich (czyli to co kupujemy w supermarketach bez nakejki "bio").

Szczerze mowiac to ogrania mnie nerwica po takim mailu. Nie wiem jak wy ale ja jestem dosyc konkretnym czlowiekiem. Nawet jak ktos wysyla mi jedynie "propozycje pracy"... to chce k..wa wiedziec dla kogo, w jakich warunkach i co dokladnie mialbym tam robic. Pozatym Java i Eclipe to dosc ogolne pojecia, nie? Moze to np. oznaczac ze bede robil jako malpa od klepania kodu opartego na bezsensownej specyfikacji... a tego nie chce przeciez robic! To sa minimalne informacje ktore sa mi potrzebne do natychmiastowego podjecia decyzji o tym czy wogole chce gdzies aplikowac.

Dlaczego to juz w pierwszym mailu chcialbym znac nazwe firmy?
1) Jezeli to Microsoft to niech sie pie...li! (dotyczy to chyba nie tylko mnie)
2.) Znajac nazwe firmy moge zrobic research w necie i co nieco poczytac o ewentualnym pracodawcy. Dowiem sie np. czy nie robia w branzy medycznej gdzie mozna zostac zalanym zadaniami zwiazanym z pisaniem stosow funkcjonalnej specyfikacji, analizy ryzyka i innej dokumentacji. Jestem homo sapiensem, potrafie sobie wyobrazic co moze czekac mnie w firmie X znajac jej profil.

Dlaczgo chcialbym rowniez wiedziec czego dotyczy projekt i z kim mialbym pracowac?
1) Lubie pisac algorytmy, rozkminiac ciekawe problemy... generalnie to po prostu myslec od czasu do czasu. Problem w tym ze wiele projektow wymaga ode mnie jedynie znajomosci technologii i klepania tego samego lub podobnego kodu (metoda Kopiego i Pejsta) z modulu na modul.
2.) Nie chce pracowac z banda opornych na zmiany kaskowcow ktorzy krzycza ze agile jest bleee i mam ich sluchac bo to oni sa Senior [Wstaw se cos] i zawsze maja racje (oczywiscie nie wyjasniajac przy tym dlaczego ich rozwiazanie jest technicznie lepsze).

Generalnie moje wymagania dosyc skutecznie utrudniaja mi znalezienie odpowiedniej firmy dlatego planuje zalozyc swoja... kiedys, jak juz bede mial ten genialny pomysl i paru zaufanych znajomych :-)

Ale wracajac do tematu. Czy podanie nazwy firmy nie oszczedziloby wam rekruterom czasu, bezsensownych telefonow (przez co rowniez kasy)? Rozumiem obawe, ze ktos moze skontaktowac sie bezposrednio.. wtedy nie zarobicie. A moze boicie sie ze informacje przedostana sie do innego rekrutera? Tak, no i co, jezeli dziala tak samo jak wy to nic wam nie grozi! Wielu takich jak ja i tak go zignoruje.

Gdybym byl rekruterem dla firmy IT koncentrowalbym sie duzo bardziej nad tym do kogo wysylam maila. Dowiedzialbym sie o tej osobie czegos wiecej (nie tylko z profilu na linkedin, xing, nasza-klasa :-), itp.). Obadalbym czy ma bloga? Jak nie to czy moze istnieje w jakis spodob w necie? Open source, projekty na sourceforge? Hmmm.. albo studia, jakie szkoly ukonczyl kandydat? Jakie zrobil specjalizacje? Moze interesuje go od zawsze jeden temat np. AI? W momencie gdy bylbym pewien ze kolezanka lub koles sie nadaje skontaktowalbym sie podajac bogatsze informacjie i przez to wygladajac bardziej profesjonalnie.

Jedyna z firm ktora przeprowadza ciekawa i naprawde efektywna rekrutajce sa Google. Nie mialem tego zaszczytu ale znam kogos kto mial. Oni wiedza kto im jest potrzebny i rekrutuja naprawde profesjonalnie. Uczcie sie od nich ludzie!

Aaahh.. bym zapomnial. Mialem zaszczyt otrzymac maila od rekrutera z (albo dla) Microsoftu :-) Wygladal mniej wiecej tak (mniej wiecej bo po przeczyatniu natychmiast to cos wyje..lem):
"Hello Adam, ... [jakies techniczne sprawy, nawet interesujace dlatego czytalem dalej] ... jezeli otrzymales juz kiedys tego maila i kotaktowales sie z nami to po prostu go zignoruj... "
... i kuzwa znowu przed moimi oczami pojawia sie ten niemiecki film o modyfikowanej chemicznie, genetycznie i kto wie jeszcze jak zywnosci dla szarych mas ludzikich lecacych na tanioche.

Wednesday, December 10, 2008

Moj nowy pulpit

Postanowilem strzelic screenshota i pokazac swiatu moj nowy pulpit 3D. Na codzien uzywam KDE 4 lub GNOME w zaleznosci od nastroju... jak jeden mnie wnerwi to odpalam drugiego. Efekty 3D to compiz z wlaczona koska. Kostka jest dosyc uzyteczna w momencie gdy trzeba czesto zmieniac pulpity (wystarczy wcisnac Ctrl + Alt + Strzalka w lewo lub prawo zeby dostac sie na sasiedni desktop).



Tak naprawde to wnerwila mnie tez moja ostatnia tapeta i przez to takie perturbacje kolorow... i tematow (jakas trawa a w tle rozmazany Lancer Evo X)... caly ja.

To bedzie lepsze...



... fajne jest tez przelaczanie okien. Przyjemny efekt :-)

Sunday, December 7, 2008

FLAC to MP3

Converting a FLAC (or whatever else) to mp3 on Linux is so easy that I felt like telling the whole world about it (I know.. I know.. you know already!).

My girlfrienf just happend to have this old CD she ripped like ages ago to files in *.flac format. She wanted to use them on her portable player but.. well it just didn't support it. I decided to quickly help her and googled a bit. What I found out was that people try to make money on this particular problem. It's amazing!! Poor windows users need to buy a converter software for about $30 to easily accomplish this task. Since the free tools are already there (lame and flac) I just wrote this simple bash script to get the task done. Try it yourserlf!

If you are a "poor" windows user, then I guess (.. well I never tried it) you may run the script with Cygwin. Better solution for you would be to install yourself Ubuntu or any other Linux distribution.



#!/bin/sh
#
# Convert all flac files in the current dir to mp3 (lame) format.
#

BITRATE=320
SAMPLE=48

usage() {
echo "USAGE: `basename $0` [bitrate] [sample]"
echo "params:"
echo " bitrate - a number in kbps (e.g. 128 or 320)"
echo " sample - sampling frequency in kHz (e.g. 44 or 48)"
}

if [ $# -gt 2 ] || [ "$1" == "--help" ]; then
usage;
exit 1;
elif [ $# -eq 1 ]; then
BITRATE=$1
elif [ $# -eq 2 ]; then
BITRATE=$1
SAMPLE=$2
fi

usage;

for file in *.flac; do
#
# Song information
#
TITLE="`metaflac --show-tag=TITLE "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
ALBUM="`metaflac --show-tag=ALBUM "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
ARTIST="`metaflac --show-tag=ARTIST "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
TRACKNUMBER="`metaflac --show-tag=TRACKNUMBER "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
GENRE="`metaflac --show-tag=GENRE "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
COMMENT="`metaflac --show-tag=COMMENT "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"
DATE="`metaflac --show-tag=DATE "$file" | awk -F = '{ printf($2) }'`"

#
# Print some info
#
echo "Converting the song: $ARTIST - $TITLE ($file)";

#
# Convert the song
#
$(flac -cd "$file" | lame -b $BITRATE --resample $SAMPLE \
--add-id3v2 --tt "$TITLE" --ta "$ARTIST" --tn "$TRACKNUMBER" \
--tg "$GENRE" --ty "$DATE" --tl "$ALBUM" \
-h - "${file%.flac}.mp3");
done

exit 0;

Tuesday, December 2, 2008

Fraunhofer ISST eFA Connectathon



Today was a big day for me and other eFA team developers at Siemens. We were the only ones who received three labels from Fraunhofer ISST. Now our product is "eFA Client", "eFA Server" and "eFA Peer2Peer" conform. It would be great if we had a chance to make the code even better!

For more information on eFA (or eCR - Electronic Case Records) visit http://www.fallakte.de/.

Friday, November 28, 2008

Technisub Look / Aqualung Look - How to replace the lenses?

If you have this mask and want to change the lenses (to new or optical ones) by yourself follow this instructions (it's easy but if you're doing this for the first time you may have some problems):



  1. Remove the little plastic part on the top of the mask (it's this yellow part on the image above).

  2. Remove two plastic "rings" which secure optical lenses from dropping out. Unmount them with your fingers. For each side simply catch the little plastic grip (the only accessible part of the ring) and using as much forse as you need pull it out. To make it easier you may try to bend the side of the mask a bit.

  3. Remove the old lenses.

  4. Make sure the new lenses are mounted correctly (so that they fit the silicon ring inside the mask well).

  5. Mount the plastic covers. Make sure all latches do a little "click".

  6. Put the "yellow plastic thingy" on the mask.


Have more fun from diving with your new "Look"!

Adam! Don't be lazy! Be free!

Today I asked myself a very important (from religious perspective) question "Why NOT to go into the microsoft .net/windows stuff? Why NOT to try to work for a company doing e.g. C#?". The reason for me to wonder about it was the job research I started few days ago. I saw that many potentially interesting companies (smaller and larger) decide to do their projects basing on Bill's technology. Why is that? I decided to check it out and since the company I work for at the moment belongs to this "set" I decided to ask some of my "non-Java anymore" colleges what are they thinking. The common answer was "It's easier", "It's faster" or "You can do more with it!", "It's less buggy." or even something which totally killed me "Open source is for children." (btw. I don't think that children would be capable to develop gcc compiler or write Linux kernel, but whatever..).

One of the primary reasons why I did not and still do not belong to .NET clan (not even Windows clan) is the (again somehow very religious) fact that I simply never liked the company. The whole story about how they destroyed Netscape (btw. did you know that few years ago people used the phrase "to netscape" on "to surf on the Internet"?), how Bill used to treat (talk to) his employees, the whole "let's sell the beta software to people" crap. To me something seemed wrong about them. Besides, I've never liked Windows anyway!

So, coming back to the main subject of this post... Why not to switch?. Here are some of my points:

  • I don't like windows. It's an operating system which comes with nothing and if you want something you need to pay.

  • I'm a developer... if Java, Python or Ruby is hard to me I should probably change my profession.

  • People say that .NET is faster? Faster then what? Web apps are faster? I didn't notice. Besides, I'm a Linux user... never really seen it in action on my system. Hmm... why? :-)

  • Can you really do more with it? I do not think so. With open source only sky is the limit. It's just the matter of your skills. With .NET, the Bill is the limit!

  • Some say that .NET is less buggy.. but how do thay know if they've never seen the sources anyway?

  • Dummy ".. is for children" argument. I do not know any children who develop stable, real time, embedded software. And even if there are such, this rather means that they must be very smart, or am I wrong here!?


To be honest I must say that all the answers that I got from my colleges were (not to use bad words) crappy. They sound kind of like... like something that you may hear in a church. "Believe me, it is like I say".. and no real arguments which would confirm that it is right. Sorry, I don't believe Microsoft since win 3.11.

So... I decided not to change my "religion" and stay with open source to be free and creative developer who's not afraid to take a look at someone else's code (even if it's Perl). Yes, that's the idea of open source, if you look into some serious code, you may be sure that you will learn something new. If you find the code bad, then you have an option to make it better. If many people make lots of code better then the world is more beautiful ;-D

You could say... the problem is that the company has to spend the money on developers. The more they build in shorter period of time the better. In my opinion that's just some crap for "insane management people" who do not understand technology anyway.

Seriously speaking, it does not matter what you use, what matters is that you feel good about it and can work efficiently with it. I feel good about open stuff and hope to find an employer who also does.

May the force be with you!

Monday, November 24, 2008

To maven or not to maven

Chcialem sobie dzisiaj w wolnym czasie w pracy ;-) cos ciekawego poczytac i zupelnie przez przypadek wpadlem na blog dotyczacy Tapestry (Howarda L. S.). Howard nie pisal tym razem o nastepnej wersji swojego frameworku lecz ku mojemu zaskoczeniu, zajebiscie wnerwiony, skomentowal Mavena... a wlasciwie to jego developerow. Objechal ich za brak dobrej dokumentacji, jezeli wogole jakiejs dokumentacji na tematy troche glebsze niz "hello world". Zgadzam sie z gosciem. Mialem okazje wyprobowac pare pluginow do Mavena (co prawda nie pochodzacych od Apache ale ogolnie dostepnych i nawet opisanych w paru ksiazkach) i najbardziej rozbroil mnie monolityczny syf i bydlak "cargo". Tak gownianego, zawodnego software'u dawno nie widzialem, nie wspominajac juz o beznadziejnej dokumentacji. Szkoda ze wiele pluginow i ich tworcow idzie w podobnym kierunku... szkoda bo maven to moim zdaniem super narzedzie i przede wszystkim zajebisty pomysl.

Link do blogu o ktorym wspominalem: http://tapestryjava.blogspot.com/2008/11/maven-displaying-version-number-in.html

Saturday, November 22, 2008

It's not a "bug"! It's a feature!

Zarombiscie spodobal mi sie ostatni wpis na blogu "Coding Horror" (http://www.codinghorror.com/blog/archives/001189.html). Gosciu deliberuje nad problemem rozrozniania typowego "buga" od dodatkowej lub brakujacej funkcjonalnosci w aplikacji. W pelni sie z typem zgadzam! Taka klasyfikacja prowadzi czesto do tego ze developerzy (nie mowiac juz o garniturowcach) zaczynaja ignorowac "mniej wazne" z ich punktu widzenia problemy.

Friday, November 21, 2008

Glupi post

No tak sobie wlasnie pomyslalem ze cos wcisne w tego bloga (w koncu zalozylem go chyba z 5 miechow temu :-)). InspiracjÄ… na dzisiaj bylo male spotkanie w firmie. W sumie to wogole postanowilem sobie wszelkie zdarzenia z firmy pisac na moim wlasnym blogu zeby potem, jak juz opuszcze ten kurwidolek, miec co wspominac... moze nawet sie posmiac.. a moze zaplakac :-)

Dzisiaj wszystkie tkanki z biura.. nawet te bardziej tkankowe niz zwykle tkanki (prawie jak w "Dniu Swira".. hehe..) zebraly sie by posluchac czego to inne tkanki nie zrobily przez ostatni miesiac czasu (tzw. "Sprint Review"). Generalnie to spoko ze wogole cos takiego jak SCRUM tu mamy, szkoda tylko ze ludzie nie bardzo kumaja po co i co to wogole jest :-) Wiec, wracajac do tematu. Pewien rudy i odrazajacy swym wygladem kolega byl pierwszym, jakze dumnym prezentujacym. Zaczal nawet rozsadnie wprowadzac wszystkich w temat ktory powinien byc im juz od miesiecy znany (szczegolnie sapiensom w garniturach ktorzy jak na moje oko wygladali na najbardziej zdziwionych... no tak w sumie to najwazniejsze ze im sie dobrze buty swiecily i krawat wygladal na dobrze wyprasowany :-)). Kurde, zbaczam z tematu. Generalnie typ nie dokonczyl prezentacji bo mu przerwano. Rozpoczela sie godzinna dyskusja na temat kontrolek, okienek itp. Jak to nie dobrze jest ze klient musi kliknac 2 a nie raz na drzewku. W sumie to nawet nie przykladalem do tego zbyt duzej uwagi choc wnerwialo mnie troche to ze zarowno ja jak i pozostale 30 osob siedzialo cicho bo nikt nie mial nic do powiedzenia (to chyba oczywiste ze jeden klik jest lepszy od dwoch, nie?). Pewnie nic bym sobie nawet konstruktywnego nie pomyslal (mozg chodzil mi pod koniec na jakies 0.01% mocy... czyli tryb przytrzymywania powiek powyzej zrenicy) gdyby nie to ze ostatnia prezentacja byla na temat robienia "Reviews". Przebudzilem sie. "O znam ten temat!". Taki smieszny, lekko lysawy typosz wtracil sie jak juz wszyscy mieli wychodzic i odpykal (prawdopodobie na obrotach mozgu podobnych do moich)... jakies 14 slajdow o tym jak wyglada konstruktywny "review". Zajebista ironia, chwile przed jego przedstawieniem wszyscy robili dokladnie inaczej a on, mistrz, sie nawet nie odezwal. A juz wogole najlepsze bylo to ze po tej prezentacji nikt problemu nie zauwazyl. Wszyscy wypruli z sali jakby im ktos kolejke po wedline za chwile mial zajac. Aaa... nie... zaraz... najlepszy byl ostatni komentarz. "... widzicie, dobrze ze zostaliscie, przynajmniej bedziecie miec dodatkowy wpis do listy szkolen...". Lapy mi opadly przynajmnie do poziomu piwnicy. O co tu chodzi? Tak chyba nie jest wszedzie, co? Czas szukac nowej pracy.